Diagnoza:
Raka jajnika IV stopnia

Data:
2019 r.

Moja pierwsza myśl po diagnozie:
Poczułam lęk i strach, że moje życie właśnie się kończy, czułam, że śmierć patrzy mi w oczy i wyznacza mi drogę do siebie. Wewnętrznie czułam mimo wszystko, że nie dam się i wygram.

Moim zdaniem choroba pojawiła się, bo:

Do czasu diagnozy, odkąd pamiętam bałam się śmierci, miałam lęki, nie szanowałam siebie, zawsze był ktoś ważniejszy ode mnie, oddawałam całą siebie pracy, bliskim, rodzinie. Swoje potrzeby, pragnienia, marzenia odkładałam na koniec, zawsze był ktoś lub coś ważniejszego. W mojej głowie zawsze wszystko było poukładane i ułożone, a ja i tak robiłam na przekór, ostatnie lata przed diagnozą nie dbałam o siebie, nie chciałam nikogo zawieść, zatraciłam siebie, aż przyszedł czas, że moje ciało powiedziało dość. Postrzegam raka jako znak, że moje życie wymaga analizy, zmian, szacunku do siebie i zrozumienia, kim i po co jestem na tym świecie. Dzisiaj rak to dla mnie nie wyrok, nie koniec świata. I może skróci moje życie, to nie żałuję, bo dziś jestem sobą, a moje życie kształtuje się tak, jak zawsze tego pragnęłam.

Leczyłam/em się (gdzie?):
Dwie operacje, leczenie chemioterapią i udział w badaniu klinicznym miałam w Szpitalu Morskim w Gdyni im. PCK

Dodatkowo stosowałam/em:
Każdego dnia budzę się z wdzięcznością i z nią zasypiam, każdego dnia medytuje, uprawiam różne aktywności fizyczne, mam ułożoną suplementację, stosuję zioła, dbam o sen, uczęszczałam na terapie. Do wszystkiego dochodzę różnymi ścieżkami, jednak nie stosowałam żadnych zabiegów, wlewów i tym podobnych.

Najlepsze było dla mnie:
Odkrywanie siebie na nowo, poznawanie wspaniałych i wartościowych ludzi, zobaczenie jak wiele miłości i dobra mnie otacza

Najgorzej wspominam z tego okresu:
Było wiele takich momentów, ale jednym z najgorszych był okres po operacjach, kiedy moja mama zajmowała się mną przez cały czas , a ja widziałam jak jej ciężko patrzeć na chore dziecko. Ciężko było zobaczyć jak zawodzą bliskie osoby, ciężko było doświadczać ataków paniki, lęku i czuć jakby to miał być już ten ostatni dzień życia. Mogłabym ich wiele wymienić, ale nie chcę się skupiać na żalu i smutku, tylko wyciągnąć, to co wydarzyło się po drodze dobrego.

Choroba zmieniła moje życie, bo teraz:
Wreszcie jestem sobą, nie muszę niczego i nikogo udawać, szanuję siebie i kocham, stawiam swoje potrzeby na pierwszym miejscu, są wokół mnie prawdziwe i szczere osoby, przy których czuję się szczęśliwa,  patrzę w lustro i się uśmiecham, chcę chłonąc życie w pełni, robię, to co lubię, spełniam marzenia, na spokojnie obejrzałam swoje życie sprzed diagnozy i celebruję Moje życie po diagnozie. Gdybym miała żyć krócej przez moje doświadczenie, to dziękuję za to, bo dzisiaj jest tak, jak zawsze chciałam.


Chciałabym/bym powiedzieć tym, którzy dopiero zachorowali….
żeby nigdy o sobie nie zapominali, żeby słuchali siebie, swoich potrzeb, żeby robili w życiu to, co kochają i nie bali się ryzykować. Żeby dbali o siebie, o zdrowie, dietę, o aktywność fizyczną, żeby patrzyli na siebie z miłością, żeby badali się regularnie, żeby słuchali swojego głosu, żeby nie zapominali, że mamy tylko jedno życie, które warto przeżyć na własnych warunkach i w pełnym szczęściu. Wszystko jest możliwe, tylko od nas zależy, jak ostatecznie będzie. Nikt za nas nic nie zrobi. Wystarczy mały krok każdego dnia, aby życie było takie jak chcemy. Może dla kogoś, to banały i każdy tak mówi, ale jeżeli już zachorujemy i nic nie zmienimy w naszym życiu, to nasz świat może się skończyć szybciej niż to możliwe. Choroba jest sygnałem i jeżeli dobrze się wsłuchamy, na końcu czeka nas wiele dobra.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *